EurogospodarzPostęp ofiarowuje ludziom nowe możliwości, które wcześniej nie istniały. Jednak jeśli postęp każe nowoczesnemu rolnikowi zastępować prawa otaczającej nas natury, staje się jej zagrożeniem. Bezkrytycznie wdrażany do rolnictwa jest szczególnie groźny.

Okres jesieni to poważny test jakości gleb. Doświadczonych rolników zatrważają coraz trudniej rozkładające się reszt­ki po zebranych płodach. Niestety, jest to świadectwem zahamowanego proce­su próchnicznego głównie przez szkodli­we działanie nadmiaru stosowanej che­mii i męczenie gleby coraz głębszymi uprawkami. Populacja mikroorgani­zmów znajdujących się w wierzchniej, ok. 30-centymetrowej, warstwie jest coraz mniejsza, ok. 3 ton/1 ha. Gleba ulega systematycznej degradacji.

Potrzebny węgiel i azot, ale i mikroorganizmy
Przyorywane resztki najczęściej gniją, ewentualnie powodują puszenie się gle­by, dodatkowo wysuszając ją. Chemicz­na diagnoza – należy dostarczyć azot, żeby poprawić jego stosunek do węgla. Wtajemniczeni rolnicy wiedzą, że naj­lepszy potencjał odżywczy gleba ma w relacji węgla (O) do azotu (N) poniżej 1:20. Resztki roślinne, zwłaszcza stoma, wnoszą do gleby bardzo dużo węgla. W zdrowej glebie – bogatej w próchni­cę – problem ten rozwiązują pożyteczne mikroorganizmy, które rozkładają mate­rię organiczną, udostępniając dostęp ro­ślinom zarówno do węgla, azotu, jak i innych składników odżywczych. Dlate­go gleby ubogie w próchnicę należy wspierać pożyteczną mikroflorą, zdolną wyprzeć gnicie, tym samym przywraca­jąc procesy próchniczne. Przy corocz­nym przyorywaniu, np. słomy dla po­prawienia procesów rozkładu materii organicznej, należy wesprzeć je niewielką dawką azotu, a najlepiej – jak to drze­wiej bywało – przefermentowaną gno­jowicą. Należy dbać o dostarczanie optymalnej ilości materii organicznej, a w miejsce każdego kilograma sztucz­nego azotu zaaplikować 0,3-0,5 litra mikroorganizmów. Jeżeli podaje się wy­łącznie sztucznie produkowane nawozy azotowe, następuje rozpad słomy przez proces jej utlenienia i na pewno w tej glebie nie będzie dominował – życiodaj­ny dla roślin – proces próchniczny. Gle­ba ta z każdym rokiem staje się słabsza i mało odporna na choroby. Nie ma możliwości, aby w niej utrzymywała się i odtwarzała struktura gruzełkowata. Poziom próchnicy będzie z każdym ro­kiem malał. To jest odpowiedź dla tych, którzy sądzą, że postępują właściwie w myśl nowoczesnych zasad agrotech­nicznych, a pomimo to często ich gleba jest w coraz gorszym stanie.

Wzbudzać życie z EMa
Należy pamiętać, że w zdrowej próchnicznej glebie stosunek C:N wy­nosi ok. 1:7. Co należy więc robić? Przede wszystkim wzbudzać naturalne życie biologiczne w glebie. Dlatego po­zostawianą na polach słomę należy opryskać dużą dawką pożytecznych mi­kroorganizmów, czyli ok. 50l EMa/1 ha. Tam, gdzie jest praktyka głębokiej orki -powyżej 25-30 cm – należy z każdym rokiem bardziej wypłycać orkę, mak­symalnie do 20 cm, stopniowo przecho­dząc na bezorkową uprawę gleby. Jeże­li dysponujemy gnojowicą, dodajemy do niej 1-3 I EMa/1 m3 w celu jej pra­widłowego przefermentowania. Następnie, po ok. 2-3 miesiącach, sprysku­jemy nią słomę. Stosując dawki EMa w ilości 80-100 litrów/1 ha, należy sukcesywnie zmniejszać nawożenie.

Już w pierwszym roku stosowania EMa zmniejszamy: N o 25-30%, a P i K o 30-40%.

Zabójcze wapno
Pozostaje jeszcze kwestia wapna. Każde użycie jego chemicznych form tlenkowych i węglanowych będzie higienizowało, czyli zabijało, pożyteczne mikroorganizmy. Tak więc tzw. sztuczne wapno czy wapno poflotacyjne bę­dzie jeszcze bardziej pogarszało aktyw­ność populacji pożytecznych mikroor­ganizmów w glebie. To droga do dalszej degradacji gleby, a w konsekwencji do używania coraz większych ilości chemii, która – jak życie nas uczy – nie jest w stanie zastąpić naturalnych źródeł od­żywiania roślin. W glebie zdrowiejącej nasilają się procesy próchniczne i pH systematycznie z roku na rok optymali­zuje się. Owszem, potrzebne jest źródło wapnia, ale jako składnika odżywczego, a niekoniecznie jako jedynego czynnika
glebowego. Formą naturalną wapna, niewywołującą spustoszenia w mikro­florze gleby, są w Polsce np. dolomity. Dodatkowo zawierają znaczne ilości magnezu. To jest wartościowy nawóz dla gleby! Wnosząc go do gleby, należy to czynić z umiarem. Nie można kierować się tylko wskazaniami z badań skła­du chemicznego gleby i forsować dawki wapna po kilka ton. Kto w ten sposób „uzdrawia” glebę, nie uwzględnia współżyciu z roślinami. To jest istota błę­dów w obecnym podejściu do uprawy gleby.

Samouzdrowienie gleby
Należy podejmować takie działanie, które pobudza w glebie procesy próch­niczne, przywracające w jej ekosystemie przewagę i aktywność pożytecznej mi­kroflory. Powróćmy do codziennej prak­tyki rolniczej, sprawdzonej przez trady­cję maksymą – to, co ziemia z siebie wy­dała, do ziemi musi powrócić!

Dbajmy więc o właściwy niegnilny kierunek rozkładu pozostającej na po­lach materii organicznej. Uzdrawiając glebę, musimy wspierać ją pożyteczny­mi mikroorganizmami. Zdrowa gleba spowoduje zmianę ekosystemu. Miesz­kańcy tego ekosystemu też zmienią się. W miejsce wielu patogennych mikroor­ganizmów zasiedlą się pożyteczne mi­kroorganizmy, czyli część chorób w ogóle nie wystąpi. Nękane dotych­czas gleby i rośliny przez choroby i szkodniki, niestety, podstępnie wspie­rane przez wszechobecną chemię, i którym sprzyja zagniwająca materia organiczna, pozostająca po zebranych płodach czy dostarczana w formie nieprzefermentowanych gnojowic oraz gno­jów, samoczynnie zmaleją do minimum. Podatna na choroby gleba zmieni się w samouzdrawiającą, tworzącą zdrowe środowisko, bogate w składniki odżyw­cze, tak potrzebne roślinom. Zagniwanie materii organicznej i procesy de­gradacji gleby ustąpią na rzecz przywra­cania i dominowania procesu próchnicznego, co objawi się poprawą struktury gleby i zwiększeniem pojemności po-wietrzno-wodnej. To jest możliwe.

Dobroczynne procesy
efektywne-mikroorganizmyRysunek (w prawej części) przedstawia zachowanie rośliny, gdy rośnie na glebie o strukturze gruzełkowatej. System włośnikowy jest bogato rozwinięty, tworzy się naturalna symbioza z mikroflorą. Po­żyteczne mikroorganizmy otaczające sys­tem korzeniowy żyją zwykle kilka lub kil­kanaście minut, a po obumarciu dostar­czają poprzez włośniki gotowe amino­kwasy, witaminy itp. Są one z grupy po­żytecznych mikroorganizmów i wzmac­niają roślinę, będąc dla niej swoistą kro­plówką. Lewa część rysunku uzmysławia, dlaczego rolnik powinien dożywiać upra­wiane rośliny dolistnie!

Postęp czy degradacja?
Przez niszczenie sity rodnej gleby, czyli pożytecznej mikroflory, spowodo­wano, że glebę zamieniono w przysło­wiowy „stojak dla roślin”. Tu trzeba za­stanowić się, jaką nadprzyrodzoną silą musiałyby dysponować rośliny, żeby ich delikatny system korzeniowy mógł przebić się przez coraz bardziej spieczystą glebę, brylącą się i pozbawianą dostępu powietrza i wody? Dlatego „postępowa” agronomia oferuje dolistne dożywianie roślin. Lecz co to za postęp, który zastępuje naturalne procesy i mechanizmy, zamiast je wspie­rać? Dokąd doprowadziła rolnictwo tzw. szkoła mineralnego odżywiania, będąca efektem postępowych, bo no­woczesnych, podstaw nauki roślin, uznana za lepszą względem szkoły próchnicznej, wyrastającej z wielowie­kowych tradycji rolniczych? Po chwili zastanowienia się każdy rolnik zgodzi się, że w górnej warstwie gleby zapew­ne najchętniej rozwijają się te szczepy mikroorganizmów, które lubią warunki tlenowe, im głębiej zaś – te, które określamy jako beztlenowe, bowiem w głąb gleby znajduje się coraz mniej tlenu. Po co więc zmuszamy do życia w nieprzyjaznych warunkach tleno­wych i beztlenowych pożyteczne mi­kroorganizmy przez męczenie gleby głębokimi orkami, które są swoistym sabotażem wobec naturalnych mecha­nizmów użyźniania gleby!

W jakim celu poprzez głęboką orkę niszczymy system naturalnych otwo­rów (kapilarów) tworzących się po­przez próchniczny rozkład pozostających korzeni i korzonków w wierzchniej warstwie gleby? Czy aby przeszkadzają nam dostające się z nimi w głąb gleby woda i powietrze? Jaki sens ma przenoszenie przez głębokie orki nasion chwastów, zwykle znajdu­jących się na wierzchniej warstwie gleby, w głąb ziemi? Przecież to jest sposób na magazynowanie ich na na­stępne sezony!
Czy nie wymagają głębokiego namy­słu takie fakty, jak choćby to, że ziemia żywiąca las z roku na rok wydaje z sie­bie wiele płodów, a przecież żaden leś­nik jej nie „głęboszuje”, nie wapnuje i nie nawozi, a jej żyzność stale rośnie? Jaki bank na świecie rozwija się tak po­myślnie na bilansach ujemnych, jak to czyni postępowe, bo przemysłowe rol­nictwo? Czy nie nasuwa nam racjonal­nych wniosków fakt, że ziemia eksplo­atowana przez rolnictwo przemysłowe z roku na rok ma powiększające się ujemne bilanse materii organicznej, azotu, makro- i mikroelementów, tlenu, wody itd. itp., nie mówiąc już o stale ro­snącym zakwaszaniu się gleb? Dlaczego pozwoliliśmy na wymazanie jak gumką z powszechnej obecności tzw. chłop­skiego rozumu? Może drożejące ceny nawozów sztucznych i chemicznych środków ochrony roślin wyrwą rolników ze sztucznie spreparowanej nowocze­sności, jakoby lepszej od szkoły opartej na wielowiekowych tradycjach.

Doświadczenia sowieckiej pogardy wobec rolnictwa rodzinnego oraz ame­rykańskiego, australijskiego czy dotyka­jącego już i nas unijnego działania dla zysku, zastępującego bioróżnorodność monokulturą, zwykle – jak to w rolnic­twie – w powracających cyklach obfitu­je szerzeniem się chorób społecznych, plag szkodników i infekcji, pomoru itp. Zmienia to wieś w fabrykę żywności, a rolnika w niewolnika zysku, którego – jak uczy smakowane przez polskiego rolnika doświadczenie UE – i tak nie osiąga, niszcząc więzi dobrosąsiedzkie, miejsca pracy, poczucie życia w demo­kracji, a co najtragiczniejsze – zniechęca młodzież do pozostawania w gospodar­stwach swoich rodziców.

Polscy rolnicy nie godzą się z opinią, że jedyna droga do nowoczesności na­szego kraju wiedzie przez wyludnianie polskiej wsi!!!

Na szczęście na świecie i coraz po­wszechniej w UE jest coraz mniej prze­śmiewców tradycyjnej rodzinnej wsi i rolnictwa oraz chłopstwa, któremu za­braniano być sobą zarówno w komuni­zmie, jak i w kapitalizmie!!!
Ta lekcja niech nie idzie na marne!!!

Niełaska sił przyrody przy całej swej bezwzględności jest niemal dobrotliwa w porównaniu z poczynaniami zadufane­go w siebie człowieka. Nazbyt często na­turę obciąża się winą za zniszczenia, które są jednak dziełem zaślepionych przywód­ców. Ale, czy kto kiedy widział, by rolnicy uporali się z samowolą państwa, dla któ­rego ich zniknięcie oznacza postęp?

Dziwny to pogląd, jakoby nadmiar rolników był dowodem zacofania, z któ­rym za wszelką cenę trzeba raz na zawsze skończyć!!! Potrzeba bezpieczeń­stwa musi wziąć górę nad globalistyczną przedsiębiorczością. Nigdy nie wia­domo, co czeka nas ze strony nieba. To depozytariusze narzędzi władzy muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za strategię polityki rolnej Polski.

Ziemia domaga się dobrego gospo­darza i włodarza, pełnego pokory i za­ufania do nieprzewidywalnych sił przyrody, a nie jej eksploatatora. Je­stem przekonany, że Polacy z uwagi na szczególne doświadczenia czują to doskonale.

Tajemnicą poliszynela, szczególnie w kraju nad Wisłą, jest fakt, co stało się z mocarstwem, które swój rozwój mierzyło tonami wyprodukowanej stali. Czy nie podobny los czeka próż­ną ideę zwiększania tonażu plonów z 1 ha i tzw. dużych jednostek pro­dukcyjnych. Nawet dzieci w przed­szkolu wiedzą, że nie pozostaje to bez wpływu na środowisko, na jakość i ilość płodów, a w konsekwencji na zdrowie człowieka i jego przyszłych pokoleń. Tak kreowany POSTĄP w rol­nictwie staje się PODSTĘPEM dla życia biologicznego gleby, środowiska, a przede wszystkim ROLNIKA.

Know how oparte na nowoczesnych technikach marketingu przemysłu prze­twórstwa rolno-spożywczego skupia swoje wysiłki z konsekwencją godną wielkiej sprawy nie na jakości zdrowot­nej, ale na tym, jak w doskonały sposób za coraz wyższe ceny zmylić nasze zmy­sły. Sztuczny zapach, np. truskawkowy, pachnie i smakuje truskawką bardziej niż naturalna truskawka. W konsekwen­cji nie wiemy, czy dzieje się tak dlatego, że truskawki nie smakują już tak, jak dawniej, czy dlatego, że nasz zmysł wę­chu i smaku przytępił się przez lata zja­dania pożywienia chemicznie „uszla­chetnianego”.

Można to wszystko zmienić pod wa­runkiem, że stosowane przez nas tech­nologie uszanują otaczające nas prawa przyrody. Takie możliwości tworzy bio­technologia EM-Farming™.

Kultury EM-Farming™ to kompo­zycja pożytecznych mikroorgani­zmów, które swoją aktywnością:

  • uzdrawiają środowisko, przyczy­niając się do podnoszenia zdro­wotności gleby, a tym samym roślin, zwierząt i ludzi
  • zwiększają plony i podnoszą ich jakość biologiczną
  • włączają każdą materię orga­niczną, w tym tzw. odpady, do łańcucha pokarmowego
  • oczyszczają i rewitalizują wodę i powietrze
  • wypierają gnicie i blokują roz­wój mikrobów chorobotwór­czych
  • likwidują odory!!!

Za sprawą życzliwości redakcji do Was adresowanej gazety, bę­dziemy systematycznie zapozna­wać z biotechnologią EM-Fa­rming™ i korzyściami z jej stoso­wania w konkretnych gospodar­stwach. Wszelkie pytania oraz za­mówienia, które będą realizowa­ne wysyłkowo, prosimy kierować pod adresem redakcji. Zachęca­my Was również do organizowa­nia otwartych spotkań, z przy­jemnością na nie przyjedziemy (bezpłatnie). Zapraszamy do po­pularyzowania i realizacji w Wa­szym środowisku misji: „Zdrowa Ziemia i jej mieszkańcy”.

Sławomir Gacka i Stanisław Kolbusz – Eurogospodarz październik 2008.

Podziel się